Strona:PL Feval - Garbus.djvu/219

Ta strona została przepisana.

w tłumie kupców. Było to dosyć, aby obudzić nieufność i podejrzenia.
Magdalena siliła się widocznie, aby coś powiedzieć, lecz nie śmiała. Była to dobra kobieta i miał szczere i pełne szacunku współczucie dla tej wielkiej boleści.
— Czy księżna pani pozwoli coś sobie powiedzieć? — zapytała szeptem.
Aurora gorzko się uśmiechnęła.
— Jeszcze jedna opłacana za kłamstwo! — pomyślała.
Była tak często oszukiwaną!
— Mów! — dodała głośno.
— Księżno pani — zaczęła ze wzruszeniem Magdalena — mam jedno dziecko, to moja życie. Oddałabym wszystko na święcie, z wyjątkiem mego dziecka, aby księżna pani była rów*nie jak ja szczęśliwą matką.
Księżna nic nie odpowiedziała.
— Jestem biedna — mówiła dalej Magdalena — i, gdyby nie dobroć księżnej, mojemu Karolkowi brakowałoby wielu rzeczy. Ach, gdy bym mogła odpłacie się księżnej pani za wszystkie dobrodziejstwa, jakie mi robiła.
— Czy potrzebujesz czego, Magdaleno?
— Nie! Och, nie! — zawołała biedna kobieta. — Tu o księżnę panią chodzi tylko o nią. Ta rada familijna....
— Zabraniam ci umówić o tem, Magdaleno.
— Pani moja droga pani! Gdybyś mnie nawet miała wypędzić.
— Wypędzę cię, Magdaleno.