nia, mimo, iż źle wyrażone, idą przynajmniej prosto z serca.
Wszystko to wypowiedziane było głosem pełnym i dźwięcznym, jakim są obdarzeni północni Włosi. Gonzaga przytem umiał utrzymać doskonałą miarę w słowach. Po tym wstępie zdawał się nieco namyślać. Pochylił czoło i spuścił oczy.
— Filip Nevers, książę Lotaryński — ciągnął dalej z ponurym akcentem — przez pokrewieństwo był mi kuzynem, przez uczucie — bratem. Przeżyliśmy wspólnie dnie naszej młodości. Mogę powiedzieć, że nasze dwie dusze stanowiły jedną, tak zawsze dzieliliśmy się zmartwieniami i radością. Był to wspaniały książę i, Bóg wie tylko, jaka sława czekała go w dojrzałym wieku! Ten, który w swem potężnym ręku trzyma losy wielkich tego świata, zatrzymał młodego orła w tej chwili właśnie, gdy gotował się do lotu. Nevers umarł w wieku lat dwudziestu czterech. W mem życiu, często i ciężko doświadczanem, nie pamiętam, aby mnie dosięgnął cios boleśniejszy. Osiemnaście lat upłęnęło już od owej fatalnej nocy, lecz ani na jotę nie złagodziły mego żalu... Pamięć o nim jest tutaj! — dodał drżącym głosem, kładąc rękę na sercu. — Pamięć żywa, wieczna, jak żałoba tej szlachetnej kobiety, która nie wzardziła moim nazwiskiem po nazwisku Neversa!
Wszystkie oczy zwróciły się na księżnę. Czoło jej pokryło się rumieńcem, ogromne wzruszenie bólem skurczyło piękne oblicze.
— Proszę nie mówić o tem! — wyszeptała
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/228
Ta strona została przepisana.