Strona:PL Feval - Garbus.djvu/237

Ta strona została przepisana.

— Mówiono mi to.
— I tyś w to, pani, wierzyła? — zapytał książę ze zmienionym od oburzenia głosem.
— Wierzyłam — odrzekła zimno księżna.
We wszystkich końcach sali rozległy się okrzyki oburzenia.
— Gubisz się, pani — rzekł cicho kardynał na ucho księżnej — do jakiejkolwiek konkluzyi dojdzie książę, zostaniesz potępioną.
Aurora przybrała znowu poprzednią niewzruszoną postawę. Prezes Lamoignon otwierał już usta, aby jej zwrócić uwagę, gdy Gonzaga powstrzymał go gestem pełnym szacunku.
— Zostaw to, panie prezesie, proszę — rzekł — zostawcie panowie! Postawiłem sobie na tej ziemi ciężki obowiązek i wypełniam go jak umiem. Bóg policzy mi moje wysiłki w tej sprawę. Jeżeli wyznać całą prawdę, to uroczyste zebranie na to było zwołane, aby zmusić księżnę, by raz w życiu mnie wysłuchała. Od osiemnastu lat, gdy jestem jej mężem, nie otrzymałem jeszcze tej łaski. Chciałem do niej dotrzeć, ja, odsunięty od pierwszego dnia ślubu. Chciałem się jej pokazać takim, jakim jestem, ponieważ mnie nie znała. I zdołałem to dopiero teraz uczynić, dzięki wam, panowie, ale nie stawiajcie między nami. Posiadam nareszcie talizman, który otworzy oczy księżnej.
Potem, mówiąc już dla samej księżnej i prosto do niej się zwracając, ciągnął dalej w głębokiej ciszy.
— Mówiono ci prawdę, pani; miałem więcej od ciebie agentów we Francyi, Hiszpanii i