noryusza. W kuchni były dwie alkowy: jedna dla staruszki, Franciszki Berichon, druga dla jej wnuka, Janka. Cały parter miał tylko jedno wejście od ulicy Chantre, ale w głębi dużej sali tuż koło kuchni znajdowały się schody, prowadzące na wyższe piętro. Tam był gabinet mistrza Ludwika, wychodzący na schody i inny jeszcze pokój, nie mający ani osobnego wejścia, ani oznaczonego przeznaczenia. Pokój ten był zawsze zamknięty na klucz. Ani starej Franciszce, ani Jankowi, ani nawet ślicznej dzieweczce nie wolno było tam wchodzić. Pod tym względem mistrz Ludwik, najłagodniejszy z ludzi, okazywał się niewzruszonej surowości.
A jednak młoda dziewczyna bardzo by chciała wiedzieć, co znajduje się w tym pokoju.
Franciszka, jakkolwiek dyskretna i rozważna, umierała poprostu z ciekawości; a mały Janek oddałby dwa palce prawej ręki, aby przyłożyć tylko oko do dziurki od klucza. Ale dziurka ta była założona blaszką nie pozwalająca nie zobaczyć.
Jedna tylko istota na świecie posiadała oprócz mistrza Ludwika tajemnicę tego pokoju — to garbus. Widziano go jak wchodził i wychodził z tego pokoju. Ale rzecz dziwna, zauważono, że za każdym razem, gdy garbus wchodził do tajemniczego pokoju wkrótce wychodził z niego mistrz Ludwik. I na odwrót: gdy tylko wchodził tam mistrz Ludwik w chwilę później wychodził garbus. Nigdy nie widziano razem tych nierozłączonych przyjaciół.
Dnia tego o zmroku, gdy w pałacu Gonzagi
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/267
Ta strona została przepisana.