dobry, nie boję się wcale o siebie. Ale moja biedna dzieweczka, zostanie samą na świecie. Czy byłby to wielki grzech mój ojcze, gdybym ją z sobą zabrał?
— Zabić ją! — zawołał ksiądz z przerażeniem — Synu mój, ty bredzisz!
Opiekun mój wstrząsnął głową i nic nie odpowiedział. Zbliżyłam się wtedy do niego cichutko.
— Ojczulku — rzekłam, patrząc mu prosto w oczy (a gdybyś ty wiedziała matko droga, jaką bladą i wynędzniałą była jego twarz!) — Ojczulku, nie boję się umrzeć i bardzo chcę iść z tobą na cmentarz.
— Zostawić ją samą! Tak, zupełnie samą?
Zasnął, trzymając mnie w objęciech. Usiłowano mnie stamtąd wyrwać, ale musiano najpierw chyba zabić. Myślałam sobie:
— Jeżeli umrze, zabiorą mnie z nim razem.
Po kilku godzinach obudził się. Byłam cała zlana jego potem.
— Jestem ocalonym — rzekł.
I widząc mnie przytuloną do siebie, dodał:
— Śliczny aniołku, to tyś mnie ocaliła.
...Nigdy mu się dobrze nie przypatrywałam. Pewnego dnia wydał mi się pięknym, jakim jest rzeczywiście i jakim go odtąd zawsze widuję.
Opuściliśmy zagrodę górala i zapuściliśmy głębiej do kraju. Opiekun mój odzyskał siły i pracował w polu, jak rolnik. Później dowiedziałam się, że robił to, aby mnie wyżywić.
Było to w bogatej oberży w okolicy Vena-
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/273
Ta strona została przepisana.