przysmaki. Wtenczas widziałam go znowu szczęśliwym i uśmiechniętym.
— Auroro — rzekł mi jednego wieczoru — nazywam się don Ludwik z Pampeluny, a gdyby cię zapytano o twoje imię, odpowiedz: Marykita.
Dotąd wiedziałam tylko, że nazywa się Henryk. Nie mówił mi nigdy, że jest kawalerem Lagarderem. Dowidziałam się o tem dopiero przypadkiem. Odgadywać też musiałam, ile dla mnie zrobił, gdy byłam małem dzieckiem. Nie chciał widocznie abym wiedziała, jak wiele mu zawdzięczam.
Henryk ma taką naturę; to szlachetność, bezinteresowność, wspaniałamyślność i odwaga doprowadzona do szaleństwa. Dosyć będzie żebyś go zobaczyła, a pokochasz prawie tak, jak ja go kocham.
W tych czasach jednak byłabym wolała, żeby nic był taki delikatny i otwarcie odpowiedział na moje pytania.
Zmienił nazwisko: dlaczego? On taki szczery i dzielny! Jedna myśl mię prześladowała; powtarzałam sobie ciągłe: To dla mnie, to ja jestem jego nieszczęściem.
Oto w jaki sposób dowiedziałam się, jakim rzemiosłem zajmował się w Pampelunie i równocześnie jakie imię nosił niegdyś we Francyi.
Pewnego wieczoru, w tej porze, gdy zazwyczaj mój opiekun wracał do domu, jacyś dwaj szlachcice zastukali do naszych drzwi. Ustaliłam właśnie na stole nasze drewniane tale-
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/278
Ta strona została przepisana.