Strona:PL Feval - Garbus.djvu/29

Ta strona została przepisana.

Bo ten Paspoal był z natury tchórzem i tylko okoliczności zrobiły go odważnym. O byle co dostawał na ciele “gęsiej skórki.” Niemniej przeto umiał się bić, jak sam dyabeł.
Nastąpiły uściśnienia rąk; tu i tam głośno pocałunki; jedwabne kaftany ocierały się poufale o stare sukno, skórę lub aksamit. Bo w ubiorze tych nieustraszonych wszystko można było znaleźć z wyjątkiem białej bielizny.
Przed nadejściem Kokardasa i Paspoala, trzy opisane grupy nie bardzo były z sobą blisko: Bretończyk nie znał nikogo. Niemiec w przyjaźni był tylko z Włochem, a trzej Hiszpania dumnie trzymali się razem na uboczu.
Ale tacy ludzie, jak Kokardas i Paspoal, głośni ze swojej sali fechtunku na ulicy Croix-des-Petits-Champs, musieli znać wszystkich niemal europejskich zawadyaków. To też i tu stali się łącznikiem między temi trzema grupami, pozwalając się lepiej zaznajomić i zrozumieć.
Kiedy pierwsze lody pękły, zsunięto razem stoliki i zaczęły się wzajemne prezentacye. Znano tytuł i godność każdego! A także zasługi. Olbrzymi Bretończyk, gdyby był Indyaninem, napewno nosiłby przy pasie ze dwa lub trzy tuziny skalpów. Włoch niechybnie widywał w snach ze dwadzieścia kilka jęczących duchów. Niemiec porąbał już był trzech margrafów, pięciu ryngrafów i dwóch landgrafów; szukał właśnie teraz burgrafa.