Strona:PL Feval - Garbus.djvu/31

Ta strona została przepisana.

— Dio! — przerwał Włoch. — Czy znasz takie miasta, gdzieby teraz była, jaka robota “mio caro, ” Kokardasie?
I wszyscy zwiesili smutnie głowy, jak ludzie, których cnoty nie dosyć są wynagradzane.
A potem Saldani zapytał:
Czyż nie wiesz, dlaczego jesteśmy tutaj razem?
Już Gaskończyk otworzył usta, żeby odpowiedzieć, kiedy poczuł, że Paspoal oparł nogę na jego bucie pod stołem.
Kokardas, mimo, iż w takiej kompanii, jak ta, odrazu uważany był za wodza, miał zwyczaj słuchać ślepo rad swego profesora, który jako Normandczyk, był mądry i rozważny.
— Wiem — odpowiedział — iż nas tu zwołano...
— To ja! — przerwał Staupic.
— I, że w zwyczajnych okolicznościach — kończył Gaskończyk — braciszek Paspoal i ja najzupełniej wystarczylibyśmy.
— Corajo! — zaklął Pepe-Matador. — Gdy ja sam jestem, to zwykle nie potrzeba wołać innych!
Każdy dorzucił parę słów od siebie, chwaląc własne zalety.
W końcu Kokardas wywnioskował:
— A więc chyba mamy sprawę z całą armią?