Strona:PL Feval - Garbus.djvu/315

Ta strona została przepisana.

ale okna nasze wychodziły na wielkie i piękne ogrody jakiegoś magnackiego pałacu.
Nie cierpieliśmy już niedostatku, Henryk zaraz zajął miejsce między pierwszymi rzeźbiarzami szpad w Madrycie. Nie zyskał sobie jeszcze tej sławy, która później pozwoliła mu dorobić się tak prędko majątku, ale inteligentni mistrzowie dobrze oceniali jego zdolności.
Był to czas spokoju i szczęścia. Flora przychodziła do nas codziennie rano. Rozmawiałyśmy, a ona często żałowała, że nie jest już moją towarzyszką, gdy jej jednak proponowałam żeby powróciła do naszego dawnego życia, śmiała się i uciekała.
Pewnego dnia Henryk powiedział mi:
— Auroro, dziecko to nie jest dla ciebie odpowiednią przyjaciółką.
Nie wiem, co potem nastąpiło, ale Flora rzadko już do mnie przychodziła. Byłyśmy względem siebie zimniejsze.
Już tak jest, że gdy Henryk co mówi, serce moje go słucha. Rzeczy lub osoby, których on nie lubi, i mnie przestają się podobać.
Matko moja, czyż nie tak należy kochać?
Biedna Flora! A jednak gdybym ją teraz zobaczyła, nie mogłabym się powstrzymać, aby jej nie uściskać...
....Teraz, matko droga, muszę ci mówić o wypadkach, które się zdarzyły na krótko przed wyjazdem Henryku bo miałam doświadczyć tego największego nieszczęścia mojego życia. Mój opiekun opuszczał mnie, musiałam zostać długo, długo sama bez jego widoku. Dwa lata matko, dwa lata czy ty to rozumiesz? Ja, która