Strona:PL Feval - Garbus.djvu/319

Ta strona została przepisana.

Tego samego dnia opuściłam klasztor Sercanek i wróciliśmy do naszego dawnego mieszkania. Wszystko tam było zmienione.
Nie mogliśmy już teraz mieszkać sami, we dwoje tylko, bo byłam przecie dorosłą.
Zastałam więc w domu starą Franciszkę Berichon i jej wnuczka Janka.
Franciszka ujrzawszy mnie zawołała:
— Jakże ona do niego- podobna! Do kogo jestem podobna? Są bezwątpienia rzeczy o których nie powinnam wiedzieć, bo względem mnie zachowują nieubłagane milczenie, gdy chodzi o moją przeszłość.
Odrazu pomyślałem sobie i później mniemanie to utrwaliło się we mnie, że Franciszka Berichon jest dawną służącą mojej rodziny. Musiała znać mojego ojca i ciebie, matko droga! Ile razy próbowałam dowiedzieć się czegoś od niej, ale Franciszka, która zwykle mówi z ochotą, staje się milczącą, gdy poruszę ten przedmiot.
A mały Janek jest młodszy odemnie i nie wie nic.
W klasztorze ani razu nie widziałam się z Florą. Gdy tylko byłam wolną, zaczęłam jej szukać. Powiedziano mi, że opuściła Madryt. Nie było to prawdą, bo w kilka dni potem zobaczyłam ją, gdy śpiewała i tańczyła na Plaza-Santa. Poskarżyłam się Henrykowi.
— Źle zrobiono, że cię oszukano, Auroro — rzekł mi. — Dobrze jednak, że nie zbliżono cię z tą dziewczyną. Zapamiętaj, że są rzeczy, które oddaliłyby od ciebie tych, których powinnaś kochać.