Strona:PL Feval - Garbus.djvu/327

Ta strona została przepisana.

żę Gonzaga wydawał tego wieczoru wspaniały bal. Byłam smutna i przygnębiona. Przyszło mi na myśl, że przyjemności tego błyszczącego świata uśmierzyłyby może moje moje cierpienie. Ty to wiesz pewnie matko droga, czy ci co cierpią znajdują ulgę w zabawach.

∗             ∗

Będę ci teraz mówiła o wypadkach bardzo niedawnych.
Kilka miesięcy zaledwie minęło od owego wieczoru, w którym opuściliśmy Madryt; ale czas dłużył mi się bardzo.
Coś oddziela mnie od Henryka.. Ach, jakże mi ciebie brak, matko, takbym pragnęła znaleźć pociechę w twej miłości!
Wyjechaliśmy o wyznaczonej godzinie, w chwili, gdy orkiestra z pięknego ogrodu księcia uderzyła pierwsze akordy. Henryk zbliżył się do okna mej karetki.
— Czy niczego ci nie żal, Auroro? — zapytał.
— Żal mi mojego dawnego przyjaciela — odrzekłam.
Droga nasza z góry była ułożona. Pojechaliśmy prosto do Saragossy, aby stamtąd dostać się do francuskiej granicy, przejść Pyreneje, i zjechać do Bayonny, skąd morzem mieliśmy się udać do Ostendy.
Henryk miał jakieś sprawy do załatwienia w południowej stronie Francyi, musiał zatrzymać się w dolinie Luron.
Od Madrytu do Saragossy nie zaszło nic ważnego, bez żadnego też wypadku dojechali-