Nagle wskazał na miejsce, na którem stałam i zawołał:
— To tu, to musiało być tu!
— Tak — rzekła oberżystka. — Tutaj znaleźliśmy ciało młodego pana.
Cofnęłam się, drżąc od stóp do głowy.
Henryk zapytał jeszcze:
— Co uczyniono z ciałem?
— Słyszałam, że przewieziono je do Paryża, aby pochować na cmentarzu Saint-Magloire.
— Tak — rzekł Henryk. — Saint-Magloire było lennością Lotaryńczyków.
A więc, matko moja, ten młody pan zabity w tę straszną noc był ze szlachetnego rodu Lotaryńskiego!
Henryk stał z głową pochyloną na piersi. Marzył. Widziałam, że od czasu do czasu spoglądał na mnie ukradkiem. Próbował wejść na schodki, prowadzące na most, ale spróchniało stopnie złamały się pod jego nogami. Zeszedł znowu do fosy i rękojeścią szpady próbował siły okiennic nizkiego okienka.
Oberżystka, która szła za nami jako przewodnik rzekła:
— To mocne, z podwójnego żelaza. Okienka tego nie otwierano, od czasu, gdy byli tu sędziowie.
— A coście słyszeli matko, tej nocy po przez zamknięte drzwi i okiennice? — zapytał Henryk.
— A, wielki Boże! Zdawało się, że wszyscy szatani szaleją w fosie. Nie mogliśmy zmrużyć oka. Dnia tego zbójcy pili u nas w oberży.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/332
Ta strona została przepisana.