Strona:PL Feval - Garbus.djvu/334

Ta strona została przepisana.

musiało sprowadzić na mnie nieszczęście? Chociażby tak było, chcę cię poznać, matko....
Wylądowaliśmy w Ostendzie. W Brukseli Henryk otrzymał wielką kopertę zaklejoną pieczęciami, z herbami Francyi. Na drugi dzień wyjechaliśmy do Paryża.
Ciemno już było, gdyśmy przejechali arkę tryumfalną, która stoi u wejścia do Paryża z północnej strony. Ja z Franciszką jechałam w karecie, Henryk konno przed nami. Czułam się wzruszoną, coś mi mówiło: “ona jest tutaj!”
Ty jesteś w Paryżu, matko, jestem tego pewna. Poznaję powietrze, którem ty oddychasz.
Jechaliśmy ulicami długiemi, między domami wysokimi i szarymi, potem skręciliśmy w jakąś wązką uliczkę, która doprowadziła nas przed kościół, otoczony ogrodem. Potem dowiedziałam się, że to był kościół i cmentarz Saint-Magloire.
Naprzeciwko niego wznosił się wielki pyszny pałac księcia Gonzagi.
Henryk zeskoczył na ziemię i podał mi rękę aby mi pomódz wysiąść. Lampka, zawieszona przed bramą, słabo oświetlała cmentarz.
Zatrzymaliśmy się przed marmurowym grobowcem, na którym wyrzeźbiona była postać młodego mężczyzny. Henryk złożył długi pocałunek na czole posągu.
— Oto jestem bracie! — mówił z cichem łkaniem w głosie. — Bóg mi świadkiem, że spełniłem mają przysięgę, jak mogłem najlepiej.
Usłyszałam za sobą lekki szelest. Obejrzałam się: stara Franciszka i jej wnuczek Janek,