Strona:PL Feval - Garbus.djvu/338

Ta strona została przepisana.

Tak ukochana moja, Henryk ma racyę. On ryzykował dla twej córki honor i życie. Zrobił więcej: poświęcił twojej córce osiemnaście lat najpiękniejszej młodości. Czemże można opłacić taką niezmierną hojność?
Matko moja, matko! Jakże on się myli, prawda? Jak ty go będziesz kochała, jakże byś mną pogardzała gdyby serce moje do niego należało! Nie śmiałam mu tego powiedzieć bo w jego obecności coś mnie powstrzymuje od mówienia. Czuję, że jestem inaczej i znacznie więcej nieśmiała, niż w latach dziecinnych.
To nie byłaby niewdzięczność, to byłaby podłość. Ale ja do niego należę, on mnie ocalił, on mnie wychował. Czemże bym była bez niego? Garścią prochu na dnie małej trumienki.
I jakaż matka, chociażby księżna, i krewna króla, nie byłaby dumna i szczęśliwa mając za zięcia kawalera Henryka Lagardera, najpiękniejszego, najdzielniejszego i najszlachetniejszego z ludzi? Tak, ja jestem tylko biedna dziewczyna, nie mogę sądzić wielkich tej ziemi, nie znam ich, ale jeżeli jest między wielkiemi damami serce na tyle przewrotne, dusza na tyle zepsuta, aby mi powiedzieć, mnie Aurorze:
— Zapomnij o Henryku...
Nie! Sama myśl o tem doprowadza mnie do szaleństwa. I mówię sobie: Jeżeli matka moja....
Boże, ustrzeż mnie od wypowiedzenia tej myśli. Zdaje mi się, że bluźnię!...
O nie, ty jesteś taka, o jakiej marzyłam i jaką ukochałam, matko moja, I dla swej córki