Strona:PL Feval - Garbus.djvu/34

Ta strona została przepisana.

— Silna noga, dobre oko, mocna rękojeść — mówił Bretończyk — a wtedy śmieję się ze wszystkich tajemniczych ciosów tak jak z potopu!
— Nie bój się! — odrzekł Kokardas z dumą ja myślę, że też mam i silną nogę i dobre oko i mocną rękojeść, tak może, jak żaden z was...
— Na dowód — wtrącił Paspoal ze zwykłą sobie słodyczą — jesteśmy gotowi to stwierdzić, jeżeli chcecie.
— A jednak — kończył Kokardas — cios Neversa wcale mi się nie wydaje głupstwem. Sam byłem nim dotknięty w mojej własnej akademii... Nie bójcie się!
— Ja także!
— Dotknięty w samo czoło, między oczy i to trzy razy z rzędu...
— I ja trzy razy, w samo czoło, między oczy!
— Trzy razy! I tak, żem nie miał czasu na, wet zasłonić się szpadą.
Wszyscy sześciu zbirów słuchali z natężeniem.
I nikt się już nie śmiał.
— W takim razie — rzekł Saldani, żegnając się — to nie jest już tajemniczy cios, ale chyba urok.
Bretończyk mimowoli sięgnął ręką do kieszeni, gdzie miał ukryty kawałek szksplerza.