— Córkę! — powtórzył mistrz Ludwik i czoło mu się zasępiło.
— Niczem dla ciebie nie jestem, wiem o tem. Nie powtarzaj mi tego.
Mistrz Ludwik przeciągnął ręką po czole.
— Auroro — rzekł, jakby nie dosłyszawszy jej ostatnich słów. — Jest życie świetne, życie przyjemności, zaszczytów, bogactwa, życie szczęśliwych tego świata. Ty nie znasz go, drogie dziecko.
— A czyż potrzebuję to poznawać?
— Chcę, abyś je znała. Trzeba.
I zniżając mimowoli głos dorzucił:.
— Będziesz może musiała wybierać, aby wybierać, trzeba znać...
Powstał. W jego pięknej twarzy malowało się teraz postanowienie mocne i głębokie.
— To twój ostatni dzień wątpliwości i nieświadomości, Auroro — rzekł powoli. — Dla mnie to może ostatni dzień młodości i nadziei!
— Henryku, wytłomacz się, w imię Boga! — zawołała młoda dziewczyna.
Mistrz Ludwik wzniósł oczy ku niebu.
— Postępuję według sumienia — wyszeptał — ten, który jest tam, w górze, widzi mnie, nic przed nim nie ukrywam. Żegnaj Auroro — rzekł głośno — nie będziesz spała dziś w nocy... Patrz i rozważaj, radź się najpierw rozumu przed sercem. Nie chcę ci nic mówić, pragnę aby wrażenie było nagłe i całkowite. Uprzedzając cię bałbym się działać w egoistycznym celu. Pamiętaj tylko, że jakkolwiek
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/359
Ta strona została przepisana.