sprytnemi kobietami. Gdy raz zdobyły Franciszkę Berichon, nic łatwo ją puściły. Czy wchodziło to do tajemniczych planów mistrza Ludwika? Bardzo to wątpliwe.
Tłum, który porwał Franciszkę i Janka i zaniósł ich na rzęsiście oświetlony plac Palais-Royal, musiał przechodzić koło okien Aurory, ale ona nie dostrzegła ich wcale, pogrążona w marzeniach.
— Ani jednej przyjaciółki! — myślała.
— Ani towarzyszki, której mogłabym się poradzić!!
Wtem usłyszała jakiś lekki hałas za sobą. Odwróciła się szybko i wydała okrzyk przerażenia, któremu odpowiedział wesoły wybuch śmiechu. Przed nią stała kobieca postać w różowym domino, zamaskowana i uczesana na bal.
— Czy panna Aurora? — zapytała z ceremonialnym ukłonem.
— Czy ja śnię? — szepnęła Aurora. — Ten głos!....
Maska opadła i ukazała się figlarna twarzyczka dony Kruz między falbankami i koronkami kapturka.
— Flora! — zawołała Aurora. — Czy to możliwe! Czy to ty naprawdę?
Dona Kruz, lekka jak ptaszek podbiegła do niej z wyciągniętemu ramionami. Zamieniły prędkie i serdeczne pocałunki.
— A ja właśnie skarżyłam się przed chwilą, że nie mam żadnej towarzyszki! — rzekła
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/364
Ta strona została przepisana.