Aurora. — Flora, moja najdroższa, jakam ja szczęśliwa, że ciebie widzę!
Ale po chwili pod wpływem skrupułów dodała:
— Ale kto cię tu wpuścił, mnie nie wolno nikogo przyjmować.
— Nie wolno? — powtórzyła Flora.
Proszono, jeżeli wolisz. rzekła Aurora rumieniąc się.
— Ot, co nazywam dobrze strzeżonym więzieniem — zawołała Flora — drzwi szeroko otwarte niema żywej duszy do pilnowania!
Aurora żywo podbiegła do kuchni. Nie znalazła tam oczywiście nikogo i drzwi były szeroko otwarte. Zawołała na Franciszkę i Janka. Nikt nie odpowiedział. Wiemy, gdzie w tej chwili znajdowała się staruszka i jej wnuczek. Aurora tego nie wiedziała, ale mistrz Ludwik zapowiedział, że noc pełna będzie dziwnych przygód, więc pomyślała tylko:
— To on pewnie chciał tego.
Zamknęła drzwi na klamkę i powróciła do dony Kruz, stojącej przed lustrem.
— Niech ci się przypatrzę — rzekła Flora. Mój Boże jak ty wyrosłaś i wypiękniałaś!
— A ty! — odparła Aurora.
Przypatrywały się sobie z radością i zachwytem.
— Ale ten kostyum? — zapytała Aurora.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/365
Ta strona została przepisana.