Strona:PL Feval - Garbus.djvu/367

Ta strona została przepisana.

nika, który rozkazuje. Miałam przyjść jutro rano, ale powiedziałam sobie: “Jakby to dobrze było teraz odwiedzić moją ukochaną Aurorę!”
— Kochasz mnie więc zawsze?
— Do szaleństwa! ale pozwól mi opowiedzieć najpierw, pierwszą historyę, potem drugą. Mówię ci, że jest ich bez końca! Chodziło o to, żebym ja, która od przyjazdu nie zrobiłam ani kroku w Paryżu, żebym trafiła w tym nieznanym mieście od kościoła Saint-Magloire aż tutaj.
— Kościół Saint-Magloire! — przerwała Aurora, — mieszkasz w tamtych stronach?
— Tak, jestem zamknięta w klatce, tak, jak ty, miła ptaszyno, tylko, że moja jest ładniejsza. Mój Lagarder lepiej to urządza.
— Sza! — rzekła Aurora przykładając palec do ust.
— Dobrze, dobrze! Widzę, że ciągle zamieszkujemy krainy tajemnic. Byłam więc bardzo zakłopotana, gdy nagle usłyszałam stukanie do drzwi i, zanim zdołałam odpowiedzieć, do pokoju wszedł jakiś garbus, cały czarny, brzydki i pokrzywiony. Skłonił mi się, aż do ziemi, a ja odpowiedziałam mu także poważnym ukłonem i myślę, że był to piękny ruch. Potem rzekł do mnie: “Jeżeli panienka zechce iść za mną, poprowadę ją tam, gdzie życzy sobie się udać...”
— Garbus? — zapytała Aurora w zamyśleniu.
— Tak, garbus. Czy to ty go przysłałaś?