— Ano tak, moja droga! Zdaje się, że jestem nawet krewną Jego Królewskiej Mości.
— Ale jak?...
— Ach, jak! Jak? — zawołała dona Kruz, porzucając w jednej chwili uroczystą minę, ażeby wpaść znowu w szaloną wesołość, która do niej tak pasowała. — Oto czego właśnie nie wiem. Nie raczono mnie jeszcze zaznajomić z moją genealogią. Gdy o co pytam, odpowiadają mi: “Sza!...” Podobno mam nieprzyjaciół. Podobno wielkość i bogactwo wzbudzają zazdrość. Ja nie o tem nie wiem i jest mi to wszystko jedno; pozwalam wszystko ze sobą robić z zupełnym spokojem.
Aurora, która od kilku chwil zdawała się coś rozważać, przerwała jej nagle i rzekła:
— Floro, a gdybym ja wiedziała więcej od ciebie o twojej własnej historyi?
— Słowo daję, moja ślicznotko, wcalebym się temu nie dziwiła. Nic mnie już nie dziwi, ale jeżeli znasz moją historyę, zachowaj to dla siebie. Opiekun mój ma mi ją dzisiaj dokładnie opowiedzieć, a mój opiekun i przyjaciel — to książę Gonzaga.
Gonzaga — powtórzyła, drgnąwszy Auraro.
— Co tobie? — zapytała Flora.
— Powiedziałaś Gonzaga?
— Powiedziałam Gonzaga, książę Gonzaga, obrońca praw moich, mąż księżnej Nevers, mojej matki.
— Ach — szeptała Aurora — ten Gonzaga jest mężem księżnej Nevers?
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/370
Ta strona została przepisana.