ukrywać! Precz z tajemnicami! Odrzucamy maskę do kąta!
Ale jakże opisać zdumienie dony Kruz. Wywoływała dyabła, a dyabeł posłuszny odpowiedział na jej wezwanie i nie kazał na siebie czekać. Młoda Cyganka była przesądną.
Do dużej sali weszło kilka dziewcząt, paru ludzi niosło za niemi pudełka i paczki.
Flora bała się niemal, że w tych pudełkach zamiast strojów i klejnotów znajdzie tylko zeschłe liście. Aurora nie mogła powstrzymać uśmiechu na widok zmieszanej twarzy swej towarzyszki.
— A więc? — zapytała.
— On jest czarodziejem — wyszeptała Flora — domyślałam się tego!
— Wejdźcie, panowie, wejdźcie panienki powtarzał tymczasem Janek. — Tu można teraz wchodzić. Wejdźcie wszyscy. Pójdę zawołać pani Balat, która tak pragnęła zobaczyć, jak to u nas wygląda. Proszę! Proszę!
Kwiaciarki, hafciarki, szwaczki natychmiast złożyły pudełka na wielkim stole w jadalni.
Poza niemi zjawił się paź bez żadnej liberi i podszedł prosto do Aurory, której skłonił się głęboko i oddał bilecik elegancjo zawiązany jedwabiem. Skłonił się ponownie i wyszedł.
— Poczekaj przynajmniej na odpowiedź! — zawołał Janek, wybiegając za nim.
Ale paź znikł już na zakręcie ulicy, gdzie spotkał się z jakiemś mężczyzną, otulonym w czarny płaszcz.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/379
Ta strona została przepisana.