Kruz poczęła uważać pewność swej przyjaciółki za nowy figiel tajemniczego ducha.
Tymczasem poroztwierano pudełka, pakiety i szkatułki. Flora mogła się przekonać, że nie było tam suchych liści. Na dnie pudełek leżał kompletny strój balowy i różowe domino zupełnie podobne do tego, które miała na sobie dona Kruz. Suknia była z białego jedwabiu srebrem haftowana w porozrzucane róże, z piękną perłą pośrodku każdej z nich. Przepyszne koronki i hafty przykuwały do siebie oczy. W jubilerskich pudełeczkach błyszczał brylantowy naszyjnik, bransoleta i inne klejnoty.
— On jest czarodziej — powtarzała dona Kruz, — najwidoczniej czarodziej! Najsławniejszy Cincelador, najlepszy rzeźbiarz rękojeści szpad nie zarabia tyle, aby mógł sprawiać takie podarunki.
Nie opuszczała jej myśl że wszystkie te piękne rzeczy w pewnej chwili zamienią się na wióry lub stare gałgany.
Janek zachwycał się wszystkiem i głośno swój zachwyt wyjawiał. Stara Franciszka trzęsła starą głową z miną, która znaczyła wiele rzeczy.
Ale był jeszcze jeden widz tej sceny, którego obecność nikt nie podejrzywał. Stał ukryty za uchylonemi drzwiami pokoju na górze. Z tego wzniesionego miejsca patrzył na rozłożone na stole stroje po przez głowy obecnych w sali osób.
Nie był to jednak piękny Lagarder ze szlachetnem i melancholijnem obliczem, ale ułomny człowiek, ubrany cały czarno, ten sam, który
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/382
Ta strona została przepisana.