przyprowadził donę Kruz, który sfałszował pismo Lagardera, wynajął budę Medora: był to garbus Ezop II, Jonas, zwycięzca Wieloryba.
Uśmiechał się pod wąsem i zacierał ręce.
— Do licha! — mówił do siebie. — Książę Gonzaga dobrze załatawia takie sprawy i ten gałgan Perjol ma jednak dobry gust.
Aurora stała olśniona. Na widok tych przepysznych strojów, serce zabiło jej żywiej. Był to dar Henryka, więc w jej oczach podwójnie cenny. Nie nasunęła się jej nawet pytanie, które zaraz zadała sobie Flora, ile musiał kosztować ten królewski podarunek? Oddała się cała radości. Była szczęśliwą i to wzruszenie, którego doznają zawsze młode dziewczęta, występujące w świąt po raz pierwszy w życiu, napełniało ją słodyczą. Wszakże tam na balu będzie miała za opiekuna swego najlepszego przyjaciela! Jedna rzecz tylko ją kłopotała; oto nie miała żadnej pokojówki, a poczciwa Franciszka nie podołałaby trudnemu zadaniu ubierania młodej panny na bal.
Wtem dwie młode dziewczyny zbliżyły się do niej, jak gdyby odgadując jej ambaras.
— Jesteśmy na pani usługi — rzekła jedna z nich.
Druga uczyniła znak ręką i natychmiast inne dziewczęta i posłańce opuścili salę. Dona Kruz dotknęła się ramienia Aurory.
— Czy oddasz się w ręce tych dziewczyn? — zapytała.
— Dlaczegożby nie?
— I włożysz ten strój?
— Naturalnie.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/383
Ta strona została przepisana.