— Nie bój się! — zawołał Gaskończyk. — Widzieliśmy dyabła!
— Trzymajmy się dobrze, szlachetny przyjacielu.
— Korono cierniowa! Bądźmy cnotliwi, jak anieli i trzymajmy się dobrze. Wyobraź sobie, że zdawało mi się, iż poznaję....
— Małego Paryżanina?
— Nie, ale w tej dziewczynie, którą wsadziliśmy do karety, tę Cygankę, którą widziałem w Hiszpanii z Lagarderem.
W tej chwili otworzyły się drzwi od pokoju Aurory. Paspoal wydał stłumiony okrzyk.
— Co się stało? — zapytał przestraszony Gaskończyk.
Wszystko go teraz przerażało.
— Dziewczyna, którą widziałem z Lagarderem we Flandryi — wybełkotał Paspoal.
Na progu stała Aurora.
— Floro! — zawołała. — Gdzież jesteś?
Kokordas i Paspoal trzymając w rękach latarnie posunęli się, schyleni nizko. Byli zupełnie zdecydowani wypełnić rozkazy garbusa. Wyglądali przytem na dwóch modelowanych i wspaniałych lokajów.
Aurora była tak cudownie piękna w balowym stroju, że mimowoli patrzyli na nią z zachwytem.
— Gdzie jest Flora? Czy ta szalona dziewczyna pojechała bezemnie?
— Bez pani — powtórzył jak echo Kokardas.
— Bez pani! — powiedział równocześnie Paspoal.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/400
Ta strona została przepisana.