Strona:PL Feval - Garbus.djvu/410

Ta strona została przepisana.

— Nie! Powiedz wielką nowinę!
— Założyłbym się o miliony, że nigdybyście nie zgadli.
— P. Law przyjął katolicyzm?
— Pani de Berry pije tylko wodę?
— Pan de Maine przyjął zaproszenie regenta?
Tysiące różnych nieprawdopodobieństw.
— Nie! Nie! — wołał Oriol. — Nie zgadnie cie, najukochańsi! Nigdy nie zgadniecie! Oto, księżna Gonzaga, niepocieszona wdowa po Neversie, poświęcona wiecznej żałobie.
Na dźwięk imienia księżnej Gonzagi, wszyscy starzy szlachcice nadstawili uszu.
— A więc — ciągnął powoli Oriol — księżna pani Gonzaga jest na balu.
Zakrzyczano mówcę.
Była to rzecz nie do uwierzenia.
— Widziałem ją na własne oczy — bronił się grubas — siedziała obok księżnej palatyńskiej. Ale widziałem rzecz jeszcze dziwniejszą.
— Co takiego? — dopytywano się ze wszech stron.
Oriol wydął z dumą grube wargi.
— Widziałem — a mam dobry wzrok i byłem zupełnie trzeźwy, — widziałem, jak księżną Gonzagę odprawiono z niczem od drzwi pokoju jego królewskiej wysokości regenta.
Nastała cisza. Wiadomość zaiste interesująca. Wszyscy ci gracze w lansknechta mieli obiecane fortuny od Gonzagi.
— Cóż w tem dziwnego? — zapytał Pejrok — Sprawy państwa....