Strona:PL Feval - Garbus.djvu/411

Ta strona została przepisana.

— O, w tej porze nigdy — jego królewska wysokość nie zajmuje się sprawami państwa!
— A jednak może jaki ambasador..
— Nie, nie! U jego królewskiej wysokości nie było wcale żadnego ambasadora..
— To może jakiś nowy kaprys..
— Nie, nie! U jego królewskiej wysokości nie było żadnej damy.
Stanowcze i kategoryczne odpowiedzi dawał Oriol. Ciekawość ogólna wzrastała.
— Więc któż wtedy był u jego królewskiej wysokości?
— A właśnie dopytywano się o to — odrzekł finansista. — Nawet sam p. Gonzaga wściekły z gniewu, osobiście o tem się dowiadywał.
— I cóż mu lokaje odpowiadali? — pytał Nawail.
— Tajemnica, panowie, tajemnica! Pan regent od chwili otrzymania jakiegoś pisma z Hiszpanii, jest bardzo smutny. Pan regent wydał dziś rozkaz wprowadzenia przez małe ukryte drzwiczkami na podwórcu Fontan jakąś dziwną osobistość, której żaden z lokajów, nigdy nie widział, z wyjątkiem jednego Blondo, któremu udało się przez dziurkę od klucza dojrzeć jakiegoś garbusa czarno ubranego od stóp do głowy.
— Garbusa! — zawołało naraz wiele głosów. — Wszędzie teraz pełno garbusów!
— Jego królewska wysokość regent zamknął się z nim w gabinecie i przed nikim drzwi nie otworzył.