czas walki, jakże mógł mieć tylko podejrzenia co do osoby zabójcy.
— Była, noc czarna — Zabójca był w masce. Uderzył z tyłu..
— Więc to sam dowódca bandy uderzył?
— Dowódca. Nevers padł natychmiast wołając: Przyjacielu, pomścij mnie!”
— A czy ten dowódca — pytał regent z widocznem wahaniem się — nie był markiz Kajlus?
— Pan markiz Kajlus nie żyje od wielu lat — odrzekł spokojnie garbus, — zabójca żyje.
Niech wasza królewska wysokość powie jedno słowo, a Lagarder wskaże mu zabójcę jeszcze tej nocy.
— To ten Lagarder jest w Paryżu?
Garbusp przygryzł wargi.
— Jeżeli jest w Paryżu — dodał z tryumfem regent, wstając — będę go miał.
Dotknął ręką dzwonka.
— Niech p. Maszolt natychmiast tu przyjdzie — rozkazał służącemu.
P. Maszolt był naczelnikiem policyi.
Garbus odzyskał zwykły spokój.
— Wasza królewska wysokość — rzekł, spoglądając na zegarek — oto w tej chwili p. Lagarder czeka na mnie, poza bramami Paryża na gościńcu, którego nie wymienię, chociażby wasza królewska wysokość tego żądała. Już jedenasta godzina. Jeżeli p. Lagarder przed wpół do dwunastej nie otrzyma odemnie żadnej wieści, koń jego uniesie go w stronę granicy. Zamówione ma konie rozstawne, więc pan naczelnik policyi nic tu nie pomoże.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/418
Ta strona została przepisana.