go Filipa. Jeżeli p. Lagarder — rzekł głośno — będzie potrzebował pomocy....
— P. Lagarder błaga waszą królewską wysokość tylko o jedną rzecz.
— O jaką?
— O dyskrecyę. Jedno nierozważne słowo może zgubić wszystko.
— Dobrze. Będę milczał.
Garbus złożył ukłon głęboki i ukrywszy list bezpieczeństwa w kieszeń, zwrócił się ku wyjściu.
— A więc za dwie godziny? — rzekł na pożegnanie regent.
— No, cóż Ezopie, otrzymałeś to, o co ci chodziło? — zapytał stary stróż, Brean.
— Owszem — odpowiedział garbus, wtykając w dłoń stróża podwójnego luidora. — Ale teraz chcę popatrzyć na bal.
— Ot piękny z ciebie tancerz — zaśmiał się stróż.
— Wszystko jedno. — Chcę — upierał się garbus. — Daj mi tylko klucz od twojej budki w ogrodzie.
— Na co ci?
Garbus w odpowiedzi wsunął mu do ręki drugiego podwójnego luidora.
— Jakie to dziwaczne fantazye ma taki człeczyna podziwiał stróż. No, masz klucz od moje siedziby.
— Chcę także — zaczął garbus — abyś zaniósł tam, do twej budki, ów pakiet, który ci powierzyłem dziś rano.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/422
Ta strona została przepisana.