końcy świata. Więc noc 24 listopada pokryła tajemnica. Rozumie się, że książę Gonzaga... Ale — urwał nagle garbus — wszak tu gdzieś jest wierny sługa księcia Gonzagi, imieniem p. Pejrol?
Oriol i Noce odsunęli się, aby odsłonie za nimi zmieszanego służalca.
— Chciałem dodać — zaczął garbus, — że rozumie się. iż książę Gonzaga, który też był jednym z trzech Filipów, musiał również poruszyć niebo i ziemię, by pomścić swego przyjaciela. Ale wszystko napróżno. Żadnej wskazówki, żadnego dowodu! Trzeba było nadzieje wykrycia zabójcy zdać na łaskę czasu a właściwie Boga.
Pejrola gniotło tylko pragnienie uciec stąd jaknajprędzej i uprzedzić Gonzagę. Chciał jeszcze tylko wiedzieć, dokąd garbus posunie swoją zuchwałość. Wywołane przez garbusa wspomnienie nocy 24-go listopada dusiły go wprost za gardło.
Garbus miał racyę; dwór łatwo zapomniał, umarli przed dwudziestu laty, dwadzieścia razy są zapomniani.
Ale tutaj była wyjątkowa okoliczność: umarły należał do trójcy, której dwu członków żyło u szczytu sławy i potęgi. To też na twarzach wszystkich słuchaczów malowało się żywe zainteresowanie, tak jakby chodziło o zbrodnię wczoraj spełnioną. Jeżeli zamiarem garbusa było wskrzesić przerażenie nad tym tajemniczym a odległym dramatem, to udało mu się świetnie.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/431
Ta strona została przepisana.