Ów zaś ginął już poza gęstymi zaroślami, w stronie pałacowej.
Chaverny dotknął ramienia garbusa.
— Czy regent zna to imię? — zapytał.
— Ech, panie markizie, — odpowiedział czarny człowiek — porzućmy już to, śmiejmy się lepiej! Mój upiór jest w dobrym humorze; on widzi, że tragizm nie jest teraz w modzie, więc przechodzi do komedyi. Ale, ponieważ ten mój upiór wie wszystko, tak w przeszłości, jak w, przyszłości, więc czeka na jego królewską wysokość, aby mu tutaj, na balu, pokazać wprost palcem...
To mówiąc garbus przebijał palcem próżnię.
— Palcem! Rozumiecie, panowie, palcem! Książę regent jest dobrym księciem i nie ulega przesądom, ale on nie wie wszystkiego. Gdyby on wszystko wiedział, jakiż by to był dla niego wstyd i hańba!...
Podchlebcy Gonzagi poruszyli się niespokojnie.
A p. Rolian zawołał:
— To prawda! Święta prawda! Brawo! — przyklasnął baron Hunodaj i baron i Barbanchoa.
— Nieprawdaż, panowie? — zaczął garbus. — Ci młodzi ludzie wielką mieliby ochotę wyrzucić mię na dwór, powstrzymują się jedynie przez wzgląd na was, czcigodni panowie. Do was się zwracam, panowie: Chaverny, Oriol, Taranne i inni — nie gniewajcie się na mnie, jesteśmy wszak na balu maskowym, a ja czemże jestem: tylko biednym garbusem. Jutro bę-
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/435
Ta strona została przepisana.