Strona:PL Feval - Garbus.djvu/445

Ta strona została przepisana.

— Jemu więc tutaj, w obliczu tłumów, oczekujących dziwnych wypadków tej nocy, zedrzemy maskę i powiemy: oto zabójca Neversa!
— Czyś widział? — zapytał Navail.
— Na honor! Zdaje się że księżna Gonzaga — odpowiedział Gironne.
— Sama jedna w takim tłumie — rzekł Choisy — bez towarzysza ani pazia!
— Ona szuka kogoś.
— Na Jowisza! — zawołał Chaverny, przebudzony nagle z zadumy. — Moja piękna dziewczyna!
— Gdzie? Gdzie? Domino różowe? To Wenus prawdziwa!
— To panna Klermon, ona mnie szuka — chwalił się Noce.
— Waryat! — burknął Chaverny. — Nie widzisz, że to markiza Tesse, która mnie szuka.
— O pięćdziesiąt luidorów, że to panna Klermon.
— O sto, że markiza!
— No, to i chodźmy i zapytajmy się jej, czy jest markizą czy panną Klermon?
I obaj młodzieńcy rzucili się w stronę owego domina. Za piękną nieznajomą szło w pewnej odległości dwóch lokajów z rapierami przy boku, z podniesionemi bardo głowami, w maskach.
— Do licha! — zawołali razem nasi młodzieńcy. — To nie jest ani panna Klermon, ani markiza.
Reszta ich towarzyszów znajdowała się przy