Strona:PL Feval - Garbus.djvu/448

Ta strona została przepisana.

— A więc proponuję — mówił Chaverny, — aby piękne dziecko nie znalazło wcale tego kogo szuka.
Brawo! Brawo!
— Nareszcie dawny nasz Chaverny zmartwychstał!
— A dalej — ciągnął młody markiz — proponuję, aby piękne dziecko zamiast owego chłystka znalazło którego z nas.
— Brawo! Brawissimo! Niech żyje Chaverny!
— Ale — zaczął Navail — którego z pomiędzy nas ma ona znaleźć?
Mnie! Mnie! Mnie! — wolał każdy w chórze z innymi. Nawet sam Oriol — pomimo całego szacunku dla Nivelli.
Chaverny ruchem ręki nakazał milczenie.
— Panowie — rzekł, — tymczasem jeszcze takie dabaty są przedwczesne. Gdy zdobędziemy piękne dziewczę, t. j. wyrwiemy z rąk tych dwóch stróżów, wówczas uczciwie zagramy w kości, czy w faraona, czy w orła i reszkę o to, który z nas ma dotrzymymać jej towarzystwa.
Tak mądre zdanie przyjęte zostało jednogłośnie.
— A więc do ataku! — zawołał Navail.
— Chwilkę jeszcze, panowie! — rzekł Chaverny. — Proszę dla siebie o zaszczyt kierowania tą wyprawą.
— Zgoda! Zgoda! Do ataku!
Chaverny obejrzał się dokoła.
— Przedewszystkiem — przestrzegał —