Strona:PL Feval - Garbus.djvu/45

Ta strona została przepisana.

— Wymysły! — zawołał Pejrol. — Kłamstwa!
— Ostre słowa. — Moi dzielni przyjaciele rozsądzą nas. Biorę ich na świadków.
— Prawdę mówiłeś, Gaskończyku, prawdę! — zawołano ze wszystkich stron.
— Książę Filip Gonzaga — zadeklamował Pejrol, starając się mówić z godnością — jest zanadto wysoko ponad takiemi podłościami, aby go trzeba było bronić na seryo.
Kokardas mu przerwał.
— A więc, usiądź pan, mój dobry panie Pejrol — rzekł.
A ponieważ zaufany księcia odmówił, siłą posadził go na stołku.
— Dochodzimy teraz do najgorszych podłości... Paspoal!
— Kokardas! — odpowiedział Normandczyk.
— Ponieważ pan Pejrol nie poddaje się, więc twoja kolej przemawiać kochanku.
Paspoal zaczerwienił się po uszy i spuścił skromnie oczy.
— Ale bo... — wyjąkał — ja, nie umiem przemawiać publicznie.
— Śmiało, naprzód! — zakomenderował Kokardas, zakręcając wąsa. — Nie bój się, panowie będą mieli wyrozumienie dla twego niedoświadczenia i młodości.
— Na to liczę — wyszeptał nieśmiało Paspoal.