zamykających się drzwi w budce stróża Breana.
— Do djaska! — odezwał się Chaverny, natknąwszy się w tłumie na Navaila. To dopiero checa! Mam ochotę zobaczyć się z tym hultajem, chociażby dla tego, aby mu powinszować kułaka!
Gironne i Noce zbliżyli się z nosami na kwintę. Choisy stał gdzieś w ciemnym kącie, obcierając chustką zekrwawiony policzek. Montobert usiłował ukryć i rozcięte ucho. Pięciu czy sześciu innych miało też sińce i guzy więcej lub mniej widoczne.
Wszyscy przypatrywali się sobie w ponurem milczeniu, zapytując się w duchu, ktoby to mógł być ten wytrawny gracz szpadą. Nikt jednak między wirtuozami szpady nie byłby zdolny z taką łatwością i szybkością rozbić, rozrzucić na wszystkie strony ośmiu czy dziesięciu noszących również rapiery. A domino czarne spisało się w jednem mgnieniu oka, jak prawdziwy mistrz-szermierz.
Musiał być cudzoziemcm. Nikt w salach fechtunkowych w Paryżu nie miał takiej siły.
Przy tej sposobonści wspomniano o księciu Neversie, zabitym w kwiecie wieku — ten był znakomitym szermierzem. Ale ów nic żyje, a trudno się zgodzić, aby domino czarne było jego widmem.
Przypomniano sobie, że za czasów Neversa był człowiek, od tamtego jeszcze silniejszy, ułan królewski, imieniem Henryk Lagarder. Ale mniejsza o nazwisko strasznego rycerza.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/453
Ta strona została przepisana.