cają się z pożądliwością na złote pieniądze. Wszystko kończy się ogólnym zgodnym tańcem kuzynek Mississipi, marynarzy i dzikich, którzy, począwszy nagle w swych czarnych piersiach szlachetniejsze uczucia, rzucają totomahawki do rzeki.
Przedstawienie to podobało się publiczności ogromnie i kiedy już ciało baletnicze opuściło scenę, trzy, czy cztery tysiące wzruszonych głosów, zawołało: Niech żyje pan Law!
Ale to nie koniec, była jeszcze kontata, bardziej niż balet pomysłowa i wspaniała; śpiewał ją sam bożek Mississipi, czyli ukryty w posągu największy tenor opery.
Naturalnie we wszystkich strofkach opiewano gieniusz i sławę Francyi. Nie brakowało też oddzielnej strofki dla młodego króla i ładnego kupletu dla księcia regenta. Trzeba wszystkich zadowolnić.
Kiedy bożek skończył śpiewać, publiczność rozeszła się i dalej trwał bal.
Książę Gonzaga podczas przedstawienia musiał stać na estradzie obok regenta, a przed tem wydał polecenie Pejrolowi, aby nie spuszczał z oczu księżnej i aby natychmiast mu doniósł jeżeli jaki nieznajomy zbliży się do niej. Ale podczas przedstawienia nie przyszedł żaden poseł; regent był dla księcia bardzo uprzejmy, wszystko szło jak najlepiej.
Po balecie Gonzaga spotkał się z Pejrolem pod namiotem indyjskim na placyku Djany.
Księżna siedziała tam sama jedna, widocznem było, że czekała na kogoś. W chwili, gdy Gon-
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/458
Ta strona została przepisana.