Strona:PL Feval - Garbus.djvu/466

Ta strona została przepisana.

dziestu. Więc to pan tyłeś, jestem pewna, że pan, w którego ramiona złożyłam moją córkę, tam w zamku Kajlus-Tarridesów!
— Tak, to byłem ja — odpowiedział Lagarder.
— Dlaczegóż mię wówczas oszukał, panie? Odpowiedz szczerze, błagam cię o to.
— Bo tak Bóg mię natchnął. Ale to jest długa historya, która kiedyś opowiem szczegółowo. Walczyłem w obronie męża twego, pani, otrzymałem jego ostatnie tchnienie, ocaliłem twoje dziecię, pani — czyż trzeba więcej dowodów, aby mi ufać?
Księżna spojrzała na młodzieńca.
— Bóg położył piętno prawości na pańskiem czole — szepnęła. — Ale ja nic nie wiem, a tyle razy byłam oszukiwaną!
Lagarder spochmurniał, wyrazy księżnej mroziły go.
— Posiadam dowody urodzenia córki pani — rzekł.
— A to słowo, któreś wymawiał: Jestem!...
— Nauczyłem się go nie z ust twego męża, lecz z ust zabójców.
— I wymówiłeś tam, w fosie Kajlusów?
— Tak, i tym sposobem dałem po raz drugi życie twemu dziecku, pani.
Księżna milczała.
Zdawało się, że pomiędzy tym zbawcą a tą matką, powinna się zawiązać rozmowa długa, tkliwa, gorąca. Tymczasem zaczęła się tak jakaś walka dyplomatyczna, mająca się za-