blasku lampki sylwetkę młodej dziewczyny wychyloną za okno, jakby coś nadsłuchiwała.
Zawołała na nią z cicha. Natychmiast opuściła okno i podbiegła do niego.
— Kto jest ta kobieta? — zawołała.
— Jaka kobieta? — zapytał ze zdziwieniem Łagarder.
— Ta, która przed chwila z tobą rozmawiała.
— Skąd to wiesz, Auroro?
— Ta kobieta jest twoim wrogiem, Henryku, wszak prawda? Śmiertelnym wrogiem!
— Lagarder uśmiechnął się łagodnie.
— Dlaczego myślisz, Auroro, że ona jest moim wrogiem? — zapytał.
— Uśmiechasz się Henryku? A więc się myliłam, tem lepiej! Zostawmy to, i powiedz mi prędko, dlaczego uwięziono mnie podczas tej wesołej zabawy? Czy się mnie wstydzisz? Czy nie jestem dosyć piękna?
I z niewinną kokieteryą odchyliła domino, którego kapiszon opadł na ramiona, odsłaniając czarującą twarzyczkę.
— Nie dosyć piękna, ty, Auroro! — zawołał Lagarder.
Był to okrzyk zachwytu, ale trzeba przyznać wyrażonego z pewnem roztargnieniem.
— Ach, jak ty to mówisz! — wyszeptała ze smutkiem młoda dziewczyna. Henryku ty coś przedemną ukrywasz, wydajesz mi się przygnębionym i zamyślonym. Wczoraj przyrzekłeś mi, że będzie to dla mnie ostatni
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/483
Ta strona została przepisana.