Gdyby mu przebito sztyletem serce, nie cierpiałby więcej, niż w tej chwili.
Nagle fala krwi uderzyła mu do głowy.
— Siła! — rzekł, powstrzymując wybuch zbuntowanej duszy. — Gwałt po podstępie. Co za głęboki egoizm! Jaka przewrotność. Oddać dobre za złe — to godne świętego lub anioła. Odpłacić złem za złe i dobrem za dobre to rzecz ludzka; ale oddać złem za dobre, o przez imię Chrystusa, to podłe i nikczemne! Myśl taka wyjść tylko z piekła! Ona mnie oszukała, teraz wszystko rozumiem. Będą się starali zmódz mnie siłą, rozłączą nas...
— Rozłączą nas! — powtórzyła Aurora, drgnąwszy, jakby raniona temi słowami. — Kto jest ta nędzna kobieta?
— Auroro, — przerwał Henryk, kładąc jej rękę na ramieniu, — nie trzeba nic mówić przeciw tej kobiecie.
Wyraz jego twarzy był w tej chwili tak dziwny, że młoda dziewczyna cofnęła się przerażona.
— Na Boga! — zawołała. — Co ci się stało?
Potem zbliżyła się do Henryka, który ukrył twarz w dłoniach i chciała mu zarzucić ręe na szyję. Odsunął ją prawie ze strachem.
— Zostaw mnie! Zostaw! — powtarzał. — To straszne! Dokoła nas jest jakieś przekleństwo i przekleństwo na nas samych!
Łzy napełniły oczy Aurory.
— Nie kochasz mnie już, Henryku! — wyszeptała.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/486
Ta strona została przepisana.