Strona:PL Feval - Garbus.djvu/488

Ta strona została przepisana.

chą budowle moich nadziei. Marzenie się rozwiało!
Nie czuł tkliwego uścisku palców Aurory, nic czuł pałających łez, padających mu na rękę.
— Dlaczego tu przybyłem? — mówił dalej — Czyż mnie potrzebowano? Cóż ja jestem? Czy ta kobieta nie miała racyi? Przemawiałem zuchwale; mówiłem jak szaleniec... Skąd wiem, że będziesz ze mną szczęśliwa?... Płaczesz?...
— Płaczę widząc cię takim, Henryku. — wyszeptała biedna dziewczyna.
— Później, jeżeli ujrzę cię płaczącą, umrę z tego.
— Dlaczego miałabym płakać?
— Czy nie wiem? Auroro, czy można poznać dobrze serce kobiety? Czyż ja wiem nawet czy ty mnie kochasz?
— Czy ja cię kocham? — zawołała namiętnie.
Henryk wpatrywał się w nią z natężeniem.
— Pytasz się, czy ja cię kocham? — powtórzyła Aurora. — Ty, Henryku?
Lagarder przysłonił jej usta ręką. Pocałowała dłoń jego, cofnął się, jakby od dotknięcia płomienia.
— Przebacz mi, rzekł — jestem wzburzony. A jednak trzeba, abym wiedział. Ty się sama nie znasz, Auroro, a trzeba, abym wiedział! słuchaj mnie uważnie, zastanów się dobrze, chodzi tu o szczęście lub niezczęście naszego ca-