Wszyscy ci ludzie w oberży pod “Jabłkiem Adama“ byli zbrodniarzami, a jednak wszyscy w tej chwili zadrżeli, wszystkich przebiegi zimny dreszcz. Kokardas uderzył pięścią w stół, Pejrol zwiesił w milczeniu głowę.
— Pewnego wieczoru — ciągnął dalej Paspoal, zniżając mimowoli głos — Filip Gonzaga przyszedł wcześniej, niż zwykle. Garba dotknął się jego pulsu. Książę miał gorączkę. “Wygrał pan wiele pieniędzy w karty?’’ — zapytał Garba, — który znał go dobrze. Gonzaga roześmiał się i odrzekł: “Przegrałem dwa tysiące pistolów”. Potem dodał: “Nevers chciał dziś wykonać atak w akademii, ale nie ma dosyć siły, aby utrzymać szpadę.” “A więc, szepnął Garba, to koniec. Może jutro”... Ale — dorzucił pośpiesznie Paspoal niemal z radością — jeden dzień nie jest podobny do drugiego. Właśnie nazajutrz książę Filip de Chartres wziął Neversa do swej karety i jazda do Taraine! Ponieważ nie było tam doktora Garby, Nevers czuł się dobrze. Ztamtąd szukając słońca, ciepła i życia, pojechał na południe, aż do królestwa Neapolitańskiego. Filip Gonzaga przyszedł do mego pana i polecił mu odbyć podróż w tamte strony. Miałem przygotować jego rzeczy podróżne, gdy, niestety, jednej nocy, pękł jego alembik. Umarł odrazu, biedny doktór, Piotr Garba, bo odetchnął parą swego eliksiru długiego życia!
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/49
Ta strona została przepisana.