— Czego mogłabym żałować, jeżeli ty zostaniesz ze mną?
— Słuchaj dzisiejszej nocy chciałem ci uchylić róg zasłony, ukrywając przepychy świata. Widziałaś dwór, zbytek, śwatła; słyszałaś głosy zabawy. Co myślisz o tem.
— Dwór jest piękny — odparła Aurora. — Ale ja nic wszystko widziałam, prawda?
— Czy czujesz się stworzona do tego życia? Oczy twoje błyszczą: lubiłabyś świat i zabawy?
— Z tobą, tak.
— A bezemnie?
— Nic, bez ciebie.
Lagarder przycisnął do ust jej obie ręce. Czy widziałaś — mówił jednak dalej — te kobiety wesołe i uśmiechnięte?
— Wydają się szczęśliwe i bardzo piękne.
— Tak, one są — szczęśliwe, mają zamki, pałace...
— Gdy ty jesteś w naszem mieszkaniu Henryku, wolę od pałacu.
— Mają przyjaciół.
— Czyż ja nie mam ciebie?
— Mają rodzinę?
— Ty jesteś moją rodziną.
Aurora odpowiadała na te wszystkie pytania bez najmniejszego wahania z uśmiechem na ustach. To jej serce przemawiało. Ale Lagarder chciał ją wypróbować aż do końca. Wezwał całą odwagę i zaczął po chwili.
— One mają matkę.
Auroro zbladła. Już się nie uśmiechała. W
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/493
Ta strona została przepisana.