żej panować nad sobą. — Na mój honor, na zbawienie, on kłamie! On wie, gdzie jest moja córka, bo mi to mówił przed chwilą, o dziesięć stąd kroków, w ogrodzie.
— Odpowiedz pan! — rozkazał regent.
— Wówczas, jak i teraz mówiłem prawdę — odrzekł Lagarder, — wówczas miałem jeszcze nadzieję, że będę mógł spełnić obietnicę.
— A teraz? — zapytała z rozpaczą księżna.
— Teraz nie mam już tej nadziei:
Księżna Gonzaga padła wyczerpana na fotel.
Poważni członkowie zgromadzenia: ministrowie, deputowani, książęta patrzyli z ciekawością na tego dziwnego człowieka, którego imię tyle razy obiło im się w młodości o uszy: piękny Lagarder, dzielny Lagarder! Ta twarz inteligentna i spokojna nie pasowała zupełnie do zwykłego awanturnika.
Niektórzy z obecnych starali się przeniknąć pozorną obojętność tej twarzy. Było w niej jakby jakieś głębokie i smutne postanowię nie. Stronnicy Gonzagi czuli się tu zbyt mali, aby mogli robić dużo hałasu. Weszli tutaj dzięki imieniu ich protektora, interesowanego w tej sprawie, ale Gonzaga nie ukazał się jeszcze.
Regent tymczasem badaj jeszcze.
— I to na zasadzie tej niepewnej nadziei pisałeś do regenta Francyi? Gdyś mi kazał powiedzieć: “Córka Neversa zostanie wam oddana...”
— Miałem nadzieję, że się tak stanie rzeczywiście.
— A, miałeś nadzieję!
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/509
Ta strona została przepisana.