— Żądacie za wiele... — zaczął PejroT.
— Do licha — zawołał Kokardas, zwracając się do Paspoala — on mówi, że za wiele żądamy!
— Bądźmy sprawiedliwi! — rzekł zgodny profos — mogłoby się zdarzyć, że siostrzeniec królewski chciałby pomścić swego przyjaciela, a wtedy...
— W takim razie — odparł Pejrol — przekraczamy granicę. Gonzaga odkupuje swe ziemie we Włoszech i wszyscy jesteśmy tam bezpieczni.
Kokardas porozumiał się wzrokiem z Paspoalem, potem z innymi towarzyszami.
— Targ dobity — rzekł.
Pejrol podał mu rękę.
Gaskończyk nie przyjął jej. Uderzył tylko po szpadzie i dodał.
— Ot co mi za pana odpowiada, mój dobry panie Pejrol. Nie bój się! Pan nigdy nie będziesz nas oszukiwał, pan!
Pejrol, wolny już, stanął na progu.
— Jeżeli wam się nie powiedzie — rzekł jeszcze — nic nie dostaniecie.
— Ma się rozumieć! — Śpij spokojnie, mój dobry panie Pejrol.
Zaufany księcia wyszedł, wśród wesołych wybuchów śmiechu. Potem wszystkie głosy, złączyły się w jednym okrzyku:
— Wina! Wina!