Strona:PL Feval - Garbus.djvu/523

Ta strona została przepisana.

na noszach.
Pan baron nie chwalił się przed nikim ze swej przygody, ale jego nienawiść do regencyi jeszcze się wzmogła i wracając do pani baronowej bezwątpienia bardzo o niego niespokojnej, powtarzaj jeszcze:
— Co za czasy, co za obyczaje! Urządzić podobny kawał takiemu jak ja człowiekowi! Pytam się gdzie my idziemy!
Garbus wyszedł ostatni przez małe drzwiczki Breana. Powoli przeszedł dziedziniec; na rogu ulicy św. Honoraryusza musiał odpoczywać kilka razy, oparłszy się o ściany domów. Gdy ruszał, z piersi wyrywały mu się ciche jęki. Omylono się w sieni: garbus nie był pijany. Gdyby Gonzagę nie zajmowały tak inne myśli, spostrzegłby napewno, że śmiech garbusa nie był tej nocy naturalny.
Od pałacu do mieszkania Lagardera było zaledwie dziesięć kroków, garbus przeszedł te dziesięć kroków w dziesięć minut. Nie miał więcej siły. Czołgając się już tylko na rękach i nogach, zdołał wgramolić się po schodach do pokoju mistrza Ludwika. Przechodząc, zobaczył, że główne drzwi były wyłamane; drzwi do pokojów mistrza Ludwika zastał też szeroko otwarte. Wszedł do pierwszego pokoju: drzwi gabinetu leżały na ziemi wyłamane. Oparł się o ścianę dyszał ciężko. Próbował wołać na Franciszkę i Janka, ale głos nie mógł mu przejść prze gardło. Opadł na kolana i począł się czołgać do szkatułki, gdzie chował kopertę zamkniętą na trzy wielkie pieczęcie.
Szkatułka rozbita była siekierą, a koperta