Strona:PL Feval - Garbus.djvu/527

Ta strona została przepisana.

szy ich. — Coście robili wczoraj podczas balu?
Paspoal wzruszył ramionami, a Kokardas obrócił się tyłem.
— O ile wielkim jest dla nas honorem i szczęściem służyć tak świetnemu panu, jak ekscelcncya — rzekł Kokardas, — o tyle przykro nam mieć do czynienia z tym panem. Nieprawda, lebiodo?
— Przyjaciel mój — odparł Paspoal — czyta w mem sercu.
— Rozumiecie mnie? — mówił Gonzaga który miał minę bardzo zmęczoną. — Musicie zdobyć wiadomości jeszcze dziś rano, wiadomości pewne, dowody namacalne. Chcę wiedzieć napewno czy żyję, czy umarł?
Kokardas i Paspoal skłonili się z elegancyą i gracyą, która czyniła z nich najszykowniejszych donżuanów świata. Przeszli wyprostowani mimo pana Pejrola i z godnością opuścili pokój.
— Czy wolno mi zapytać waszej ekscelencyi, o kim to mowa: żywy czy umarły? — zapytał Pejrol już siny ze strachu.
— Mówiłem o kawalerze Lagarderze — od rzekł Gonzaga, kładąc zmęczoną głowę na poduszce.
— Ależ — zawołał zdumiony Pejrol — skąd te wątpliwości? Tylko co zapłaciłem Żandremu.
— Żandry jest nikczemnym hultajem, a ty się starzejesz, mój Pejrolu. Źle nam służą. Podczas gdy ty spałeś, ja już dziś rano pracowałem. Widziałem Oriola i Montoberta. Dlaczego nasi ludzie nie towarzyszyli im do Sekwany?