Strona:PL Feval - Garbus.djvu/53

Ta strona została przepisana.

kszej części wszyscy młodzi i rośli, zaledwie dwóch czy trzech z siwiejącemi wąsami. Przy siodłach mieli zatknięte pistolety. Ubrani byli w wytarte mundury różnych regularnych pułków: było dwóch strzelców z Brancas, paru artylerzystów z Flandryi, jeden stary żołnierz z czasów Frondy, to znów jakiś gwardzista hiszpański, tak, że całość można było wziąć za doskonałą bandę złodziejską.
I w rzeczy samej awanturnicy ci, jakkolwiek sami sobie nadali tytuł wolontaryuszów królewskich, nie wiele byli więcej warci od najpospolitszych bandytów.
Kiedy już dostatecznie zaopatrzyli się w żywność dla koni, zawrócili na drogę. Dowódca, jeden ze strzelców z Brancas, przybrany w galony dowódcy brygady, rozejrzawszy się dokoła, rzekł:
— Tędy, panowie, oto tam nasz cel.
To mówiąc, wskazał palcem na oberżę pod “Jabłkiem Adama.”
— Brawo! — zawołali wszyscy.
— Mistrze — szepnął Kokardas — radzę wam, zdejmijcie ze ściany szpady.
W jednem mgnieniu oka wszystkie szpady były przypasane i nasi profesorowie najspokojniej zasiedli dokoła stolików.
Czuć było w powietrzu zbliżającą się awanturę.
Pod trzema włoskami wąsów Paspoala osiadł słodki uśmieszek.