Strona:PL Feval - Garbus.djvu/532

Ta strona została przepisana.

regulować giełdę i nadać temu jarmarkowi szanowne pozory. Wszyscy naraz krzyczeli i głosy ich łączyły się jakby w odgłosy burzy.
— Jakim sposobem wasza ekscelencya to otrzymał? — zapytał jeszcze Pejrol.
Gonzaga wskazał na okno, naprzeciwko swego łóżka. Jedna szyba okna była wybita. Pejrol zrozumiał: pod oknem na dywanie leżały kawałki szkła i niewielki kamyk.
— To mnie obudziło — rzekł Gonzaga. — Przeczytałem i przyszło mi na myśl, że może Lagarder ocalony.
Pejrol schylił głowę.
— Chyba — ciągnął dalej książę — że ten niecny czyn został spełniony prze jakiegoś jego służalca, który nie wiedział o losie swego pana.
— Miejmy nadzieję! — wyszeptał Pejrol.
— W każdym razie natychmiast posłałem po Oriola i Montoberta. Udawałem, że nie wiem o niczem, żartowałem, wyciągałem ich na słówka aż mi się w końcu przyznali że złożyli trupa na kupie śmieci na jakiejś uliczce.
Pejrol uderzył się pięścią po kolanie.
— Tego tylko brakowało! — zawołał. — Panny może zawsze odżyć.
— Niedługo dowiemy się prawdy — odparł Gonzaga. — Kokadas i Paspoal poszli się o tem dowiedzieć.
— Czy wasza ekscelencya tak ufa tym dwom zdrajcom?
— Nie ufam nikomu, mój Pejrolu, nawet tobie. Gdybym mógł robić sam wszystko, nikimbym się nie posługiwał. Byli pijani wczoraj-