Strona:PL Feval - Garbus.djvu/543

Ta strona została przepisana.

czy myślisz tu nocować?
— Tak, przyjacielu — odparł garbus — przyniosłem wszystko, co potrzeba.
Odźwierny wybuchnął śmiechem.
Navail i ich towarzysze poszli za jego przykładem, tylko Gonzaga zachował poważną minę.
— No, no! — rzekł jednak odźwierny, — bez żartów, mój mały! Wynoś się, prędko! Garbus zamknął mu drzwi przed nosem, a gdy odźwierny silnie kopnął kilka razy w budę, w okienku pod dachem ukazała się blada twarz garbusa.
— Sprawiedliwości, ekscelencyo! — zawołał.
— Sprawiedliwości — powtórzyli dworacy wesoło.
— Szkoda, że niema tu Chavernyego — dorzucił Navail. — Onby potrafił oddać tę ważną uroczystą sentencyę.
Gonzaga jednym ruchem nakazał milczenie.
Wszyscy powinni odejść na dźwięk dzwonu rzekł — taka ustawa.
— Ekscelencyo! — zaprzeczył Ezop tonem stanowczym i suchym jak adwokat, dochodzący do wniosków. — Proszę, aby wasza książęca mość raczył zauważyć, że ja nie jestem na — równych z innymi prawach. Tamci nie wynajęli budy pańskiego psa.
— Dobrze powiedziano! — wołali jedni.
— Co to znaczy — pytali inni.
— Czy Medor — odparł garbus — miał czy nie zwyczaj spania w swej budzie?