Strona:PL Feval - Garbus.djvu/546

Ta strona została przepisana.

się trzymać.
Finansiści i szlachcice starali się pokazać dobre miny. Byli między nimi odważni: Navail, Noce, Gironne, Montobert, dali tego dowody ale trzej bankierzy, szczególniej Oriol byli bardzo bladzi, a baron Batz zieleniał.
— Jesteśmy dzięki Bogu dosyć liczni i dość silni.. — zaczął Navail.
— Mówisz, nic nie wiedząc — przerwał Gonzaga — życzę wam, aby żaden z was nie drżał więcej odemnie, gdy trzeba będzie zadać cios stanowczy.
....— Na Boga, książę! — zawołano ze wszystkich stron. Jesteśmy ci wszyscy oddani.
— Wiem to dobrze, panowie — odparł sucho książę — dlatego odpowiednio się urządziłem.
Jeżeli był tu kto niezadowolony, nie dał po sobie tego poznać.
— Tymczasem — kończył Gonzaga — załatwijmy się z przeszłością. Przyjacielu, oddałeś mi wielką przysługę.
— Co to znaczy, ekscelencyo!..
— Żadnej skromności, proszę bardzo. Dobrze pracowałeś, żądaj nagrody.
Garbus ciągle trzymał w ręku skórzany worek; teraz zaczął go miętosić.
— Naprawdę — bąknął — to niczego nie warte.
— Do stu katów! — zawołał Gonzaga. — Chcesz więc prosić o wielką nagrodę?
Garbus spojrzał mu prosto w oczy i nic nie odpowiedział.
— Raz ci to już mówiłem — ciągnął ksią-