Strona:PL Feval - Garbus.djvu/547

Ta strona została przepisana.

żę trochę zniecierpliwiony — niczego za nic nie przyjmuję, przyjacielu. Dla mnie każda usługa za darmo jest zbyt droga, bo ukrywa w sobie zdradę. Żądaj zapłaty, tego chcę.
— No, Ezopie — wołała wesoła banda — wypowiedz życzenie: oto król dobrych geniuszów!...
— Ponieważ wasza królewska mość życzy sobie tego — zaczął garbus z rosnącem zmięszaniem, — ale skąd wziąć śmiałość, aby o to prosić ekscelencyi?
Opuścił oczy, rzucił worek i bąkał:
— Wasza książęca mość będzie się śmiał, jestem tego pewny.
— Idę o sto luidorów, że nasz Ezop jest zakochany! — zawołał Navail.
Odpowiedział mu głośny wybuch śmiechu. Tylko Gonzaga i garbus nie brali udziału w tej wesołości. Gonzaga rozumiał, że będzie jeszcze potrzebował garbusa. Książę był chciwy, ale nieskąpy, pieniądze nic go nie kosztowały: gdy było potrzeba umiał je rozdawć pełnemi grarściami. W tej chwili jednego tylko pragnął: posiąć ten tajemniczy instrument. Tak też manewrował, aby dojść do tego podwójnego celu. Jego pochlebcy nietylko mu nie przeszkadzali, ale nawet czynili widoczniejszą jego łaskawość dla małego garbusa.
— Dlaczego nie miałbym być zakochany? zapytał poważnie. — Jeżeli jest zakochany a odemnie zależy by był szczęśliwy, przysięgam, że nim będzie. Są usługi, które się opłaca nietylko pieniędzmi.
— Dziękuję waszej książęcej mości — rzekł